Norwegia – kraina fiordów

Oglądając zdjęcia pięknych norweskich fiordów zawsze marzyliśmy, żeby je zobaczyć na własne oczy. Niestety, ze względu na bardzo wysokie ceny w Norwegii jakoś nie mogliśmy zdecydować się na dłuższy wyjazd. Postanowiliśmy więc zrobić krótki, nisko-kosztowy weekendowy wypad. W lipcu 2012 r. udało nam się kupić tanie bilety lotnicze do Stavanger. Było to jeszcze przed wprowadzeniem opłaty manipulacyjnej w liniach WizzAir, więc  za lot w obie strony z Warszawy do Stavanger zapłaciliśmy 8 zł od osoby. Na miejscu spędziliśmy jedynie 3 dni, dlatego nasz plan zwiedzania był dość napięty, a jego głównym celem było zobaczenie przepięknego Lysefjorden oraz położonego nad nim Preikestolen, zwanego również Pulpit Rock – klifu o wysokości 604 m.IMG_4531

Port lotniczy, na którym lądują samoloty z Polski znajduje się kilkanaście kilometrów od centrum miasta. Najtańszym sposobem dotarcia do Stavanger jest skorzystanie z miejskiego autobusu Kolumbus, linia nr 6. Po dotarciu do centrum Stavanger od razu udaliśmy się do portu, z którego odpływają promy do Tau. Promy kursują dość często, więc nie trzeba się śpieszyć na konkretną godzinę, zaś przeprawa trwa ok. 40 minut. Z Tau najlepszym sposobem dotarcia na Preikestolen jest skorzystanie z autobusu TIDE lub BOREAL TRANSPORT. Ze względu na to, że planowaliśmy płacić kartą, co oczywiście w Norwegii nie jest żadnym problemem, nie zabieraliśmy ze sobą żadnej większej gotówki i mieliśmy jedynie drobne „na lody”. W autobusie spotkała nas jednak niespodzianka, gdyż okazało się, iż zepsuł się terminal płatniczy. Na szczęście przemiły kierowca, po krótkiej rozmowie, przyjął od nas wszystkie drobne, co stanowiło ok. 20% ceny biletu i stwierdził, że oddamy mu resztę, gdy będziemy wracać. Dopytaliśmy jeszcze czy w okolicy parkingu lub schroniska jest jakiś bankomat lub miejsce, gdzie będziemy mogli wymienić pieniądze, aby zwrócić należność w drodze powrotnej, ale kierowca, nieco nas zadziwiając, spokojnie odpowiedział, że nie.

Wyprawę na Preikestolen rozpoczęliśmy z parkingu Norweskiego Towarzystwa Turystyki Górskiej, skąd na Pulpit Rock jest ok. 4 km marszu, w czasie którego pokonujemy różnicę poziomów 334 metrów. Mieliśmy ze sobą namiot, więc zaczęliśmy się zastanawiać czy warto zabrać go ze sobą i znaleźć miejsce na biwak gdzieś po drodze, czy zostawić go na przechowanie w schronisku i nastawić się na nocleg w jego okolicy po powrocie. Żądni przygód zdecydowaliśmy się na pierwszą opcję. Wspinaczka szlakiem nie jest bardzo wymagająca i po drodze często spotykaliśmy dzieci i osoby starsze. Mieliśmy olbrzymie szczęście, gdyż trafiliśmy na idealną pogodę. Spotykane osoby stwierdzały, że przez ostatnie dwa tygodnie w Norwegii non stop padało i że jest to pierwszy weekend bez deszczu. Niestety, każdy kij ma dwa końce i słoneczny dzień zachęcił bardzo wielu turystów do wybrania się w to miejsce. Warto zawsze planować wycieczkę możliwie najwcześniej jak jest to możliwe, co ograniczy liczbę ludzi spotykanych na szlaku.

Po dotarciu na szczyt naszym oczom ukazała się słynna płaska półka o powierzchni 25 na 25 metrów. Najprawdopodobniej powstała ona 10 tys. lat temu pod wpływem mrozu, który spowodował odłupanie się kawałka skały. Po zobaczeniu jej na własne oczy nie dziwi fakt, że Lonely Planet umieściło Preikestolen wśród 10 najwspanialszych punktów widokowych na świecie. Na miejscu nie ma barierek ani innych zabezpieczeń, a sam widok ze szczytu naprawdę zapiera dech w piersiach.

IMG_4654Po kilku godzinach spędzonych w okolicach Preikestolen zaczęliśmy rozglądać się za dogodnym miejscem noclegowym. Niestety, ze względu na trwające długi czas opady cały teren był bardzo podmokły, co uniemożliwiało rozbicie namiotu. Troszkę rozczarowani ruszyliśmy w drogę powrotną do punktu z którego wystartowaliśmy. Gdy dotarliśmy na miejsce razem z czwórką poznanych Polaków postanowiliśmy rozbić swoje namioty nad małym jeziorkiem. Temperatura powietrza spadała z minuty na minutę, ale humor poprawiał nam przepiękny widok – błękitne jezioro otoczone przez wysokie skały. Mieliśmy też okazję zobaczyć grupki Norwegów zażywających kąpieli w tym górskim jeziorze. Początkowo chcieliśmy nawet pójść w ich ślady, ale po zanurzeniu nóg szybko zmieniliśmy zdanie, gdyż woda była naprawdę zimna. Wieczór spędziliśmy więc na rozmowach z naszymi współtowarzyszami.

Następnego dnia zdecydowaliśmy się wrócić do Stavanger, żeby zwiedzić to urokliwe miasteczko. W drodze powrotnej trafiliśmy na naszego miłego kierowcę i w związku z tym, że pożyczyliśmy pieniądze od naszych nowych znajomych, postanowiliśmy zwrócić mu dług za bilety. Norweg był niesamowicie zdziwiony, że chcemy to zrobić i wychwalając naszą uczciwość dał nam 50% zniżki na cały przejazd 🙂 Po dotarciu do centrum miasteczka okazało się, że mamy olbrzymie szczęście, gdyż akurat tego dnia odbywał się tam festyn jedzenia. IMG_4667Na głównym placu miasta kucharze rozgrywali zawody w gotowaniu kilkudziesięciu porcji różnych potraw, które to potem trafiały w ręce widowni, czyli w nasze 🙂 Po tym gratisowym posiłku ruszyliśmy zobaczyć słynną romantyczną uliczkę z białymi drewnianymi domami. To prawda, że wygląda ona jak z bajki i nawet lekko kropiący deszcz nie przeszkodził nam zachwycać się urokiem tego miejsca.

Nasz krótki pobyt dobiegał końca i następnego dnia rano mieliśmy samolot powrotny. Musieliśmy więc zaplanować dojazd na lotnisko. Szybko okazało się, że pierwszy autobus łączący Stavanger z lotniskiem wyjeżdża już po odlocie naszego samolotu, więc nie mieliśmy wyboru i udaliśmy się tam ostatnim wieczornym autobusem. Lotnisko leży w bliskiej odległości od plaży i dlatego mieliśmy nadzieję, że tam uda się rozbić namiot. Niestety, po naszym krótkim rozpoznawczym spacerze plażą rozpoczęła się ulewa i tym samym nasze plany musiały ulec modyfikacji. Postanowiliśmy przekoczować gdzieś w budynku lotniska. Jak wielkie było nasze zdziwienie, gdy jedna z osób z obsługi portu podeszła do nas i powiedziała, że na górnym piętrze jest kawiarnia, która jest już zamknięta i bez problemu możemy się przespać na sofach. Następnego dnia rano uśmiechnięci wsiedliśmy do samolotu odlatującego do Warszawy.

Response code is 404

Jeden komentarz

Dodaj komentarz (adres email nie jest wymagany)