Chiang Rai – w sąsiedztwie Złotego Trójkąta

IMG_1545Po krótkim (1 godz. 15 min.) locie z Bangkoku wylądowaliśmy w Chiang Rai. Założone w 1262 roku miasto leży w pobliżu „Złotego Trójkąta”, czyli połączenia granic Birmy, Laosu i Tajlandii. Sama miejscowość nie oferuje turystom zbyt wielu atrakcji. Główną atrakcją turystyczną jest Biała Świątynia, a także kilka innych pomniejszych świątyń, muzeum plemion zamieszkujących okoliczne wzgórza oraz wieża zegara, która wieczorem jest podświetlana różnymi kolorami z grającą w tle tajską muzyką (lekko kiczowaty spektakl). Miasto przede wszystkim spełnia rolę bazy wypadowej dla turystów chcących zobaczyć piękną górzystą okolicę.
W związku z dość późnym dojazdem do Chiang Rai postanowiliśmy spędzić wieczór na spacerze po okolicy. To co od razu nas uderzyło, to stanowczo mniejsza liczba straganów „gastronomicznych” w porównaniu np. z okolicami Khao San Road w Bangkoku. W czasie dnia łatwiej żywić się w restauracjach (które nie są zbyt drogie) niż szukać ulicznych sprzedawców. IMG_1559Troszkę inaczej sprawa wygląda w nocy, bo w okolicy nocnego bazaru otwiera się bardzo wiele tego typu „lokali gastronomicznych”. Sam targ wygląda podobnie jak inne bazary w Tajlandii. Można na nim kupić różnego rodzaju odzież, a także drobne pamiątki. Na środku ustawiona jest scena, na której występują lokalni artyści (grupy taneczne lub piosenkarze) zabawiający turystów. Czasami nie byliśmy przekonani czy występująca na scenie osoba jest kobietą czy też ladyboyem 🙂
Wieczorem, korzystając z tutejszych cen, postanowiliśmy udać się do jednego z salonów masażu tajskiego. Tutaj mała uwaga, oczywiście wszystko zależy od osoby masującej, ale nie spodziewajcie się spokojnego, relaksacyjnego masażu z olejkiem. Prawdziwy masaż tajski polega na odpowiednim uciskaniu, ugniataniu i zakładaniu dźwigni przy wykorzystaniu silnych rąk i nóg masażysty. Gdy masujący wyczuje pod palcami jakiś spięty mięsień stara się bardzo dokładnie go rozmasować, co powoduje czasami chęć zasyczenia z bólu, no ale cóż „strefa ciszy” obowiązuje 😉 Zrelaksowani, ale też lekko obolali, zakończyliśmy kolejny dzień naszej podróży. Jutro czeka nas trekking.

Response code is 404

Porady praktyczne dla podróżników

Istnieje kilka sposobów na dotarcie na lotnisko Don Muang w Bangkoku. W przypadku 4 osób najwygodniejszym i tanim środkiem transportu jest taksówka, jednak my tym razem podróżowaliśmy we dwoje, wybraliśmy więc opcję dojazdu minivanem. Odjeżdżają one zazwyczaj co godzinę lub dwie (w zależności od firmy przewozowej) i można je zarezerwować w jednej z setek biur turystycznych, w cenie 120-150 BHT za osobę. Warto minivana zarezerwować wcześniej. My zostawiliśmy to na ostatni wieczór przed wylotem i niestety wszystkie minivany odjeżdżające o godzinie, która nam najbardziej pasowała, były zajęte, co spowodowało, że musieliśmy wstać godzinę wcześniej 🙂

Lotnisko w Chiang Rai leży ok. 13 km od centrum miasta. Niestety, nie ma możliwości dotarcia do miasta żadnym środkiem transportu publicznego, co powoduje, że jesteśmy skazani na taksówkarzy i ich ceny. Podobno można już na samym lotnisku zarezerwować sobie taksówkę (za dodatkową opłatą) jednak my po prostu udaliśmy się bezpośrednio na postój taksówek. Ceny są z góry ustalone i za dojazd do centrum trzeba zapłacić 150 BHT.

Hotel, w którym się zatrzymaliśmy nazywa się „Chiang Rai Hotel” i położony jest w samym centrum miasteczka, tuż przy wieży zegarowej. Pokój wyposażony jest w telewizor (którego jeszcze nie uruchamialiśmy od przylotu do Tajlandii 🙂 ), czajnik oraz suszarkę. Warto dodać, że ceny pokoi są tu również bardzo negocjowalne i zmienne. Jakież było nasze zdziwienie, gdy wieczorem sprawdziliśmy cenę naszego pokoju na kolejny dzień i wynosiła ona na agodzie 47 zł, zaś rano zdrożała do 87 zł. Na szczęście w recepcji hotelowej po udowodnieniu ile płaciliśmy za ostatni nocleg uzyskaliśmy taką samą cenę.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz (adres email nie jest wymagany)